Polowanie kota to dość mozolne zajęcie. Koci myśliwy najpierw wałęsa się, pozornie bez celu, po łące lub polu, nasłuchując zapewne pisków lub węsząc zapach myszy. Kiedy trafi na mysią norę, przyczaja się w pobliżu, nie spuszczając jej z oka. Czeka, czasem nawet kilka godzin, aż z nory wyjdzie mysz i nieco się od niej oddali. Wówczas błyskawicznie jej dopada i „przyszpila” pazurami przednich łap.
Koty, które często polują, od razu zabijają i zjadają swą zdobycz. Większość jednak najpierw przenosi złapaną mysz w spokojniejsze miejsce. Stosując taką technikę łowiecką, trudno jest polować na zdrowe ptaki. Dzięki osadzonym po obu stronach głowy oczom potrafią w porę zobaczyć kota skradającego się z tyłu i odlatują, zanim napastnik zdąży je wypatrzyć. Na drzewach zaś mają zdecydowaną przewagę. Ofiarami kotów, jeśli już, padają kosy, których liczebność w wielu krajach ostatnio bardzo wzrosła. Jeśli w pobliżu wylęgły się pisklęta, powinniśmy na kilka dni nałożyć na naszego kota areszt domowy. Poza tym koty przejawiają ograniczone zainteresowanie pisklętami – znacznie częściej spustoszenie w gniazdach kosów czy srok sieją wiewiórki i sójki.
Prof. Dennis Turner z Zurychu, badający zachowanie zwierząt, zaprzecza, iżby koty domowe miały zagrażać populacji naszych rodzimych gatunków ptaków.
W rzeczywistości naukowcy znajdowali w żołądkach przejechanych lub zastrzelonych miejskich kotów prawie wyłącznie pokarm z puszek, w żołądkach wiejskich mruczków zaś przeważały resztki myszy polnych, szczurów, młodych królików – rzadko ptaków. Zdarza się wprawdzie, że jakiś kot wyspecjalizuje się w polowaniu na ptaki, a prawie każdy parska nerwowo, kiedy wypatrzy nieosiągalną dla siebie zdobycz.
Koty polują najchętniej w okresie letnim, a rodzaj ofiary zależy od miejsca, w którym znajduje się dom – czy w jego otoczeniu więcej jest ptaków, czy małych ssaków – myszy, ryjówek, nornic. Młode koty przygotowują się do prawdziwych łowów, polując dla zabawy na ćmy i motyle. Wielu kocich wrogów zarzuca tym zwierzętom okrucieństwo, gdyż „bawią się” ofiarą, podrzucając ją i łapiąc, potem wypuszczając, by ją ponownie schwytać, a w końcu zabić. Takie zachowanie zaobserwowano jednak tylko u kotów domowych, które mają mało okazji do polowań. Koty żyjące na swobodzie uśmiercają swą ofiarę szybko i najprawdopodobniej bezboleśnie, gdyż śmiertelny cios w kark mają opanowany do perfekcji. Ofiara ginie natychmiast wskutek złamania kręgów szyjnych. Badacze zachowania kotów tłumaczą zabawę myszą tym, że w naszych mruczkach tkwią rozmaite instynkty, które trzeba zaspokoić. Instynkt polowania jest niezależny od instynktu jedzenia – nawet jeśli głód został już zaspokojony „z miseczki”, to odziedziczony po tysiącach pokoleń dzikich przodków „biologiczny spadek” i tak zmusza je do polowania. W pewnej mierze instynkt ten zaspokaja zabawa papierowymi kulkami czy myszą-zabawką, ale jeśli naszemu kotu uda się złapać mysz, przedłuża polowanie, jak długo się da.